Przystanek na resztę życia
Pionierskie, wnikliwe i bogato ilustrowane opracowania Zbigniewa Mieczkowskiego objęły Lubieszewo wraz z Jeziorem Lubie, Poligon Drawski, rzekę Drawę, a ostatnio ukazało się drugie, znacznie poszerzone wydanie jego pierwszej książki: „Wczoraj Woltersdorf, dzisiaj Linowno” z dopiskiem w tytule: „Przystanek na resztę życia”. Nic więc dziwnego, że kiedy zwróciliśmy się do niego o rozmowę na temat najważniejszego miejsca na Pojezierzu Drawskim, postanowił pokazać nam właśnie swoją wieś – Linowno.
Najpierw gościliśmy w domu Autora nazwanym „Ranczem pod Mieczem”, gdzie jego żona częstowała nas słodyczami, a gospodarz dosłownie „karmił” wiedzą o regionie. Zrozumieliśmy wtedy jak ważne w historii są fakty. Jak nie wolno ich mieszać, pomijać, przemilczeć lub też nie dążyć do ich poznawania. I aby sprostać tym wymaganiom naszego interlokutora poprosiliśmy o podarowanie monografii Linowna, chcąc do niej zaglądać podczas późniejszego pisania relacji z naszej wycieczki.
Nawet nie przypuszczaliśmy jak trafny był to pomysł, i jak szczęśliwie się stało, że zostaliśmy tą książką obdarowani. Bez jej lektury, a właściwie bez nieustannego zaglądania do tych czy innych rozdziałów w poszukiwaniu zacytowanych poniżej zdań, nie potrafilibyśmy w pełni oddać tej historycznej prawdy oraz tych współczesnych dziejów, które zostały nam przekazane. A które dla naszego bohatera uczyniły Linowno miejscem tak wyjątkowym. Do czego, powiedzmy to wprost, przyczynił się w dużej mierze on sam.
Zbudowanie kapliczki symbiozy
Drugiej takiej kapliczki, jaka stoi w Linownie na rozstaju dróg, próżno w Polsce szukać. Jej pomysłodawcą i głównym sponsorem był Zbigniew Mieczkowski, któremu pomogło w tym dziele, jak podkreśla, „wielu zaangażowanych, życzliwych i życiowych ludzi”. Kapliczkę tworzy gustownie zadaszony, wielki dębowy pień z malowniczo rozstawionymi fragmentami konarów. Wewnątrz umieszczono rzeźbę patrona myśliwych św. Huberta.
Wspominając uroczystość wyświęcenia kapliczki przy licznym udziale mieszkańców wsi, Zbigniew Mieczkowski napisał: „Świętość autorowi tych słów nie grozi. Marzeniem natomiast jest to, by za sprawą św. Huberta zapanowała symbioza myśliwych i rolników na tym rozstaju dróg, skąd jedni udają się do lasu, a drudzy na pole. Niech ten przydrożny patron swoim przykładem daje świadectwo, że w myślistwie nie chodzi tylko o pozyskiwanie, ale za sprawą selekcji, o zachowanie równowagi oraz właściwej proporcji w przyrodniczym łańcuchu pokarmowym”.
Wypisanie imion na grobach
Zaprowadzeni na wiejski cmentarz w Linownie dowiedzieliśmy się, że w miejscu obecnych wojskowych mogił i tablic z nazwiskami poległych, jeszcze niedawno stały tylko bezimienne, zmurszałe, drewniane krzyże. To zaniedbane miejsce spoczynku, jak sądzono polskich żołnierzy, wskazali naszemu przewodnikowi sami mieszkańcy. Ustalanie faktów, czyli tego kogo i kiedy tam pochowano, zajęło dwa lata.
Prawda okazała się zaskakująca, bo nie były to mogiły polskich żołnierzy, lecz jeńców radzieckich zmarłych z wycieńczenia podczas katorżniczej pracy w miejscowych majątkach rolnych. Harowali na polach przez cały dzień, a na noc zapędzano ich do zimnej obory. By tę prawdę ujawnić konieczne było przeprowadzenie ekshumacji, do czego Zbigniew Mieczkowski doprowadził po wielu staraniach. Zdołano zidentyfikować dziewięć z dziesięciu pochowanych tu ofiar. Jak wynikało z dalszych badań ich losów do ówczesnego Woltersdorfu przybywali oni z obozu w Czarnem już skrajnie wyczerpani i schorowani. Na miejscu raczej nie mieli lepiej gdyż jako robotnicy rolni przeżywali najwyżej pół roku.
Na bezimiennych grobach stanął pomnik, a na nim umieszczono tablicę z nazwiskami zmarłych. Podczas uroczystości nie udzielono jednak głosu głównemu bohaterowi tego wydarzenia. A jak on wspomina, zamierzał wtedy (13 września 2012 roku) powiedzieć między innymi: „Cmentarz nasz powinien być swoistym wiejskim muzeum pod gołym niebem. Leżą tu bowiem zwykli i niezwykli dawni mieszkańcy Woltersdorfu i pierwsi powojenni osadnicy ówczesnego Kiełpina, którzy nigdy nie walczyli i nie rywalizowali miedzy sobą. Spoczywają tu prochy wyznawców sześciu religii. Wszystkim odwiedzającym nasz cmentarz polecam ekumeniczne przesłanie: Kto czci prochy swych przodków i ich płacze straty, niech wszystkie pomniki na tym cmentarzu łzą skropi i osypie kwiaty”.
Ustawienie jubileuszowego kamienia
Oprócz trzech tablic informacyjnych (rys historyczny Linowna zwanego krótko po roku 1945 Kiełpinem, historia kościoła oraz historia cmentarzy) opracowanych i ufundowanych przez Zbigniewa Mieczkowskiego, jego staraniem i jego kosztem ustawiono dwa lata temu wielki, pamiątkowy głaz przed kościołem. Właśnie z cmentarza pomaszerowaliśmy pod ten niezwykły, bo „mówiący” kamień. Idąc przez wieś mijaliśmy jej stare i nowe budowle, o których opowiadał nasz przewodnik. Była to zatem podróż nie tylko w przestrzeni, lecz również w czasie.
Kamienna tablica na głazie głosi, iż Woltersdorf – Linowno ma rodowód zaczynający się pomiędzy rokiem 1296 a 1326. Zatem z wielkim prawdopodobieństwem można obchodzić jubileusz 700-lecia wsi. I z okazji tej rocznicy ustawiono ów pomnik. Pod tą tablica znajduje się jeszcze druga w formie planszy z usystematyzowanym ciągiem dat, nazw i nazwisk. To wykaz miejscowych właścicieli ziemskich na przestrzeni dziejów. Wygląda przejrzyście, ale by do tego dojść potrzebne były całe lata pracy badawczej i dociekań.
Co zatem mówi ta wyjątkowa plansza umieszczona na głazie? W połowie szerokości przecina ją strzałka czasu z początkiem w roku 1296 i końcem wykraczającym poza przełomowy rok 1989. Wraz z mijającymi wiekami zmiany właścicieli zachodzą coraz częściej, ale wiemy z całą pewnością, iż początkowo wieś należała po połowie do dwóch możnych pomorskich rodów - von Güntersberg i von Wedel. Tak podsumowuje ten fragment dziejów autor cytowanej książki: „Na włościach Güntersbergów początkowo gospodarzył Krockow, a z biegiem lat wyodrębniła się domena państwowa, z której w połowie XIX wieku powstał majątek generalny (Generalsgut). Natomiast na łanach po Wedlach oraz na dawnych włościach von Borcków i von der Goltzów, po czasowym zarządzaniu nimi przez Administrację Dóbr Rycerskich, wyodrębnił się majątek szlachecki (Rittergut)”.
Trzeba przyznać, iż skomplikowane są te przemiany własnościowe, a stanowią dopiero początek kolejnych przemian, które także po roku 1945 nie były w Linownie proste i bez pomocy ofiarowanego opracowania ugrzęźlibyśmy w zaułkach niewiedzy. A tak jego lektura, poprzedzona tą niezwykłą wycieczką, uświadomiła nam na przykładzie jednej tylko wsi jak bogate, powikłane, a przy tym interesujące są dzieje naszego regionu. I ile dla ich odkrycia dokonał jej autor oraz nasz przewodnik – Zbigniew Mieczkowski.
Mamy świadomość, iż w trakcie gościny u autora oraz wycieczki po Linownie ledwie otarliśmy się o historię tej niezwykłej wsi. Zainteresowanych odsyłamy do lektury 320-stronicowej, bogato ilustrowanej formatu A4 monografii tej miejscowości zatytułowanej „Wczoraj Wolterdorf dzisiaj Linowno. Przystanek na resztę życia”.
Zrelacjonowali: Szymon Andrzejczak i Hubert Patycki
Opieka: Bogumił Kurylczy
Środki na te zadania pozyskano z Programu Partnerstwo dla książki 2019, z Funduszu Promocji Kultury MKiDN.
3-1. Zbigniew Mieczkowski |
3-2. Licealiści rozmawiający ze Zbigniewem Mieczkowskim |
3-3. Przydrożna kapliczka św. Huberta |
3-4. Pomnik upamiętniający pogrzebanych jeńców radzieckich |
3-5. Głaz Jubileuszowy przed kościołem w Linownie |
3-6. Okładki książek Zbigniewa Mieczkowskiego |
3-7. Okładka książki o Linownie |